Mamine rozkminy

Wyprawka: czego nie kupiłam i nie żałuję!

Jak chyba każdą kobietę w ciąży, mnie również dopadł syndrom wicia gniazda. Zrobiłam listę wyprawkowych rzeczy i odhaczałam, co zostało kupione. Nabyłam sporo fajnych przedmiotów, które nam się przydały, było też oczywiście parę niewypałów, oraz kilka rzeczy, których nie kupiłam i nie żałuję! (chociaż nad niektórymi mocno się zastanawiałam). Jeśli Was interesuje, co to było, to zapraszam do dalszej części wpisu!

Bujaczek 

Bujaczek, leżaczek, jak zwał tak zwał, był na mojej liście wyprawkowej, ale zniknął z niej, jak tylko trafiłam na artykuł Mamy FizjoterapeutyCieszę się, że jestem dociekliwa i trafiam na rzetelne blogi w Internecie, bo dzięki temu udało mi się zaoszczędzić sporo pieniędzy. Zresztą przez pierwsze pół roku mój syn był niemal cały czas noszony (taki “egzemplarz” nieodkładalny nam się trafił:P), więc nie wytrzymałby w nim nawet tych dozwolonych 40 minut dziennie. Teraz wiem, że bujaczek zajmowałby tylko niepotrzebnie miejsce i pokrywałby się kurzem. 

5603F433-D611-4060-B0E8-38C9B7334E1D
Mój syn wytrzymał w bujaczku koleżanki niecałe 5 minut 😛

Wisiadło

Tego “wynalazku” nie było co prawda na mojej liście, ale co by było, gdybym nie zainteresowała się noszeniem w chuście, nie zapisała do kilku grup dla chustomam na Facebooku, nie czytała blogów na temat poprawnego noszenia, a przede wszystkim gdybym nie udała się do doradcy? Wielu rodziców nie zastanawia się nad tym, co kupują. Idą do sklepu i wybierają często “nosidła”, które w rzeczywistości okazują się być wisiadłami, robiąc przy tym całkiem nieświadomie krzywdę swoim dzieciom. Jak widzę rodziców noszących swoje dzieci w wisiadłach, to jest mi żal tych maluszków i dziwię się, że mimo tylu artykułów, dostępu do doradców chustowych, na ulicach nadal widzi się te „wynalazki”. Dla wszystkich niezorientowanych w tym temacie, polecam wpis Piwnookiej

wisiadlo
Zdjęcie: http://www.chustosfera.pl/tag/wisiadlo/

Chodzik

Nie miałam w planach zakupu chodzika, ja w ogóle myślałam, że one odeszły do lamusa! Ale nie! Chodziki są nadal popularne, mimo że z nauką chodzenia nie mają nic wspólnego! I tu ponownie odsyłam do Mamy Fizjoterapuety. Ostatnio wdałam się w dyskusję ze znajomym, którego syn korzysta z tej “pomocy”. Moje argumenty o szkodliwości tego “wynalazku” skwitował uśmiechem i odparł, że jego syn lubi być w chodziku [sic!]. Nie wolno też prowadzać dzieci za rączki, one same nauczą się chodzić, wystarczy im dać trochę czasu.

Kosz na pieluchy + wkłady

Tego też nie było na liście! Ludzie twierdzą, że taki kosz pomaga zniwelować zapach wydobywający się ze zużytych pieluszek, ponieważ każda pieluszka jest osobno pakowana do plastikowego woreczka. Po pierwsze uważam to za zupełnie zbyteczny gadżet, który potrafi sporo kosztować, nie zapominajmy o wkładach! Po drugie nie jest w duchu zero waste, a ja staram się dbać o środowisko. Nie dość, że używam pieluch jednorazowych, o czym pisałam tutaj, to jeszcze dodatkowo miałabym zużywać ogromne ilości plastiku, żeby mi “tak strasznie” nie śmierdziało? Mamy zwykły kosz z Ikea i przez to, że jest mały, musimy go częściej opróżniać, czasem troszkę śmierdzi, ale od tego jeszcze nikt nie umarł:P

 

 

 

kosz-na-brudne-300x300
Kosz na brudne pieluchy           Zdjęcie: https://www.sosrodzice.pl/kosz-na-brudne-pieluchy/

 

Butelka ze smoczkiem

Miałam zamiar kupić taką butelkę, bo uważałam, że to będzie kolejny krok po odstawieniu dziecka od piersi. Syn ma już rok, potrafi pić z kubka Reflo i b.box’a i nadal jest karmiony piersią. Prawdziwy cycoholik, który nawet nie chciał smoczka, więc po co byłaby mu ta butelka? 

https://www.instagram.com/p/ByXjsWXIkPr/

Buty

No jak to? Ma już rok i jeszcze nie ma butów? Jeszcze nie chodzi, więc nie są mu potrzebne. Zimą zakładałam mu tzw. niechodki, lub grube wełniane skarpety. Jak zwykle szukałam informacji na temat pierwszych bucików u Mamy Fizjoterapeuty (nie da się ukryć, że jest moim guru, jeśli chodzi o fizyczny rozwój dzieci) i okazuje się, że najlepiej jak dziecko chodzi na bosaka, bo stopa cały czas się rozwija, a zamknięta w bucie nie ma takiej możliwości. Na razie jesteśmy #teambosastopa, a buty zdążymy jeszcze kupić 😉

whatsAppImage.png
Może zdecydujemy się na któreś z tych butów?

Zdjęcia butów:
Mrugała: <klik>
Elefanten: <klik>
Emel: <klik>

Laktator

Laktator miałam zamiar kupić, ale cieszę się, że odkładałam tę decyzję jak najdłużej, bo okazało się, że go nie potrzebowałam. Co prawda po porodzie w szpitalu korzystałam z laktatora marki Medela, żeby pobudzić laktację. Myślałam, że pewnie będę musiała sobie kupić to urządzenie, ale od położnych otrzymałam namiary na aptekę, w której można wypożyczyć laktator na receptę (receptę otrzymaliśmy w szpitalu) i tak też zrobiliśmy. Kaucja na miesiąc wynosi 50 euro, za każdy dzień zwłoki naliczana jest opłata w wysokości 2 euro (w Polsce też jest możliwość wypożyczenia laktatora), a elementy wymienne kosztowały ok. 20 euro. Laktatora użyłam w domu tylko raz, a swoją przygodę z rozkręcaniem laktacji opisałam tutaj. Marzenia o tym, że będę mogła odciągnąć mleko i je zamrozić, a potem mój mąż nakarmi dziecko butelką (gdy mnie nie będzie w domu), bezpowrotnie się rozwiały. Mój syn od samego początku nie tolerował smoczka, więc karmienie butelką nie wchodziłoby w grę. Z perspektywy czasu to nawet się cieszę, bo zaoszczędziłam sporo pieniędzy, gdyż laktator elektryczny to dosyć drogi sprzęt;)

43691906_271459093701966_1153437214214979584_n
Laktator Medela w St. Joseph Krankenhaus

Czasem warto dwa razy się zastanowić, zanim podejmiemy jakąś decyzję zakupową. Nie tylko zaoszczędzimy pieniądze, bo okaże się, że dana rzecz nam się nie przyda, ale też nie będziemy nieświadomie negatywnie wpływać na rozwój naszych dzieci np. kupując wisiadło. A Wy kupiliście, któryś z tych przedmiotów? Może macie odmienne zdanie? Podzielcie się swoimi uwagami!

 

Możesz również polubić…

15 komentarzy

  1. says:

    Ja jeszcze nie mam dzieci, ale sporo moich koleżanek już jest po porodzie. U żadnej nie widziałam tych sprzętów z listy, no może poza laktatorem 🙂 Na szczęście wiele osób już wie, że chodziki i bujaki to nie jest nic zdrowego dla dziecka 🙂

    1. says:

      To napawa optymizmem, że świadomość u ludzi wzrasta:)

  2. TosiMama says:

    Ja kupiłam naprawdę niewiele, bo większość rzeczy pożyczyliśmy od starszych stażem rodziców;)

    1. says:

      super pomysł, ja kupuję ubranka w second handach:)

  3. says:

    Przy pierwszym dziecku wpada się w szał zakupów, a potem okazuje się, ze albo jest to niepotrzebne albo niezdrowe

    1. says:

      to prawda!

  4. Sammy Borsky says:

    Dobrze, że są jeszcze takie teksty. Zazwyczaj zachęca się do kupowania ciągle nowych gadżetów. Tekst, który mówi o tym, że nie trzeba jest miłą odmianą!

  5. […] kontynuować temat wyprawki i podzielić się z Wami moimi przemyśleniami dotyczącymi tego, w co warto zainwestować zanim […]

  6. […] dzisiaj kolejny tekst z tego cyklu. Do tej pory powstały dwa teksty obejmujące tę tematykę:  Wyprawka: czego nie kupiłam i nie żałuję! oraz Baby on board – w co warto zainwestować! Tym razem przedstawię Wam przedmioty, które się […]

  7. […] dla dzieci. Mi również zdarzyło się nabyć parę niepotrzebnych rzeczy, ale też udało uniknąć kilku porażek zakupowych. Dodam tylko, że do tej pory nie wiem, do czego konkretnie służy otulacz? Otulić można też […]

  8. […] Tym wpisem kończę temat wyprawki. Do tej pory pojawiły się  cztery artykuły z tego cyklu: Wyprawka: czego nie kupiłam i nie żałuję!, Baby on board – w co warto zainwestować!, Wyprawka: co nam się NIE sprawdziło? oraz Na […]

  9. […] Do tej pory na temat wyprawki powstało 5 wpisów na blogu: Wyprawka: co nam się przydało?, Wyprawka: czego nie kupiłam i nie żałuję!, Baby on board – w co warto zainwestować!, Wyprawka: co nam się NIE sprawdziło? oraz Na […]

  10. […] PS Zabrakło laktatora, tutaj opisałam, dlaczego go nie kupiłam<klik>. […]

  11. […] po co mi był ten stres, bo syn zaczął w końcu chodzić i to bez żadnych wspomagaczy typu chodzik, a także nie był prowadzany za ręce. I tutaj się powtórzę: każde dziecko rozwija się we […]

  12. mserzysko24 says:

    Ja miałam Bujaczek, ale taki, który można było przerobić na łóżeczko. Małe to było i mogłam nosić po domu, gdzie chciałam. Z funkcji pseudo bujaczkowej, to blokowalam nogi i wychodziło coś jak pseudo-krzesełko, gdzie maluszek miał podpartą główkę. Turbo wygodne do próbowania pierwszych kaszek. Ale z typowego bujać ka nie korzystałam w ogóle. Niestety nie pamiętam marki :/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *